Mateusz Jarmulski: „Na rynku pracy najważniejsze są elastyczność oraz zrozumienie swoich wad i zalet” | Skvot – szkoła dla kreatywnych
SKVOT MAG

Mateusz Jarmulski: „Na rynku pracy najważniejsze są elastyczność oraz zrozumienie swoich wad i zalet”

Reżyser filmów animowanych, scenarzysta i animator podpowiada, jak radzić sobie z przyjmowaniem krytyki.

Mateusz Jarmulski: „Na rynku pracy najważniejsze są elastyczność oraz zrozumienie swoich wad i zalet”
card-photo

Roś Natalia

Dziennikarka SKVOT MAG

1 października, 2023 Artykuły

Mateusz Jarmulski ukończył PWStViT w Łodzi na kierunku animacji. Pracował w studio Se-Ma-For, gdzie zajmował się efektami specjalnymi do filmu „Piotruś i Wilk”, który dostał Oscara w 2008 roku.

Jego filmy były emitowane, pokazywane i nagradzane na wielu festiwalach m.in. w Stuttgarcie, Seulu, Belgradzie czy Hiroszimie. Obecnie skupia się głównie na realizacji filmów animowanych, klipach i reklamach. Nam opowiada, jak zabiera się do pracy nad filmem, w którym jest jednocześnie reżyserem, scenarzystą i animatorem.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z animacją?

Jak każde dziecko, oglądałem filmy animowane – czy to polskie, czy coraz bardziej popularne zagraniczne, które zaczęły dominować na początku lat 90. Nie traktowałem tego sposobu na spędzanie czasu wolnego jakoś poważnie. Na poważnie natomiast zacząłem interesować się animacją, gdy zobaczyłem serial Magia kina i byłem pod ogromnym wrażeniem tego, w jaki sposób tworzy się efekty specjalne. 

W liceum też interesowałem się bardziej muzyką i oglądałem całkiem sporo teledysków. To moment, w którym zetknąłem się z różnymi formami filmowymi. Jednak dopiero na festiwalu filmowym w Kazimierzu Dolnym (był to chyba rok 2001) zobaczyłem po raz pierwszy artystyczną, eksperymentalną animację. 

Klatka z filmu animowanego „Łowy”

Nie wszystko mi się podobało i zdecydowanie nie wszystko potrafiłem zrozumieć. Festiwal był z pewnością bodźcem, który zainicjował moje zainteresowania artystyczną stroną animacji. Fascynowała mnie różnorodność i ogromne możliwości tego medium. Zdecydowałem się więc zdawać na kierunek animacja na łódzkiej „Filmówce”. 

Zajmowałeś się efektami specjalnymi do filmu „Piotruś i Wilk”, animacji, która dostała Oscara w 2008 roku za najlepszy krótkometrażowy film animowany. Co Twoim zdaniem świadczy o doskonałości czy wyjątkowości efektów specjalnych w filmie? 

W 2005 roku zrobiłem sobie roczną przerwę od „Filmówki”. Byłem zmęczony spędzaniem każdych wakacji przed komputerem, robiąc film. Czułem, że byłem bliski wypalenia. Dołączyłem wtedy do zespołu Kamila Polaka, mojego kolegi z uczelni, który realizował wówczas film Świteź oraz efekty specjalne w łódzkim Se-Ma-Forze. Chciałem nauczyć się nowych rzeczy, poznać ludzi i nabrać doświadczenia. 

Klatka z filmu animowanego „Łowy”

„Piotruś i Wilk” był doskonałym projektem, patrząc przez pryzmat skali i nabierania doświadczenia. Mój zespół miał za zadanie dodawać efekty atmosferyczne (deszcze, śnieg), ale głównym naszym zadaniem było usuwanie elementów, które nie powinny być widoczne w finalnej wersji filmu (greenscreenów, wspórników, rigów od lalek). To żmudna praca, polegająca na tym, że analizuje się film klatka po klatce i retuszuje się obraz. Dobrze wykonana praca oznaczała, że jest niewidoczna. 

Nie tylko animujesz, ale też jesteś reżyserem filmów animowanych i scenarzystą. Jak rozwijałeś każdą z tych umiejętności?

Będąc jeszcze studentem Szkoły Filmowej, co roku musiałem wykonać jedną etiudę –  od scenariusza po postprodukcję filmu. W ten sposób uczyłem się wszystkich elementów pracy nad filmem. Doświadczenia czterech lat studiów pokazały mi, jakie są moje słabe i mocne strony. A następnie, już po studiach, pracowałem przy różnych projektach i na różnych stanowiskach, co pozwoliło mi poczuć się pewniej w tych rolach – czy to ucząc się od innych, czy to korzystając z coraz bardziej dostępnych materiałów w internecie.

Opowiesz mi, jak przygotowujesz się do projektu, w którym jednocześnie jesteś odpowiedzialny za tak wiele aspektów filmu? Od czego zaczynasz?

Pracując nad własnym filmem, zazwyczaj zaczynam od obrazu, czyli jednej sceny. Pracuję na początku intuicyjnie, wizualnie. Film to dla mnie przede wszystkim ciąg obrazów, a nie zdarzeń. To priorytet. Później układam z tego historie. Dokładając kolejne sceny, zastanawiam się, o czym one są i do czego te historie prowadzą. 

Klatka z filmu animowanego „Łowy”

Następnie szlifuję i czyszczę cały scenariusz, cały czas mając z tyłu głowy temat filmu (patrzę pod kątem tego, czy poszczególne elementy filmu wspierają całą opowieść). 

Równolegle, zastanawiam się nad stroną wizualną i zbieram materiały, inspiracje. Wykonuję kilka projektów plastycznych i analizuję, jak forma wpływa na opowieść i w jaki sposób można to wykorzystać, aby podkreślić temat filmu.

Klatka z filmu animowanego „Łowy”

Lubisz pracować samodzielnie czy kluczowa jest dla Ciebie praca zespołowa?

Praca nad filmem autorskim zazwyczaj powstaje w małym zespole, czasami nawet w pojedynkę, ale nawet wówczas zawsze staram się skonfrontować moje pomysły z ludźmi, którzy potrafią zobaczyć problem z innej perspektywy. 

Działam intuicyjnie, czasem wręcz chaotycznie. Nie trzymam się sztywno planu pracy, zwłaszcza na etapie koncepcji. Jeżeli utknę na jakimś etapie, mogę elastycznie przeskoczyć do innego. Równolegle pracuję nad różnymi etapami projektu. Gdy animuję, trzymam się już harmonogramu, co oszczędza czas i energię.

Podczas realizacji seriali czy przy większych projektach duży zespół jest konieczny. Metody pracy wtedy są inne. Staram się słuchać pozostałych członków ekipy przed podejmowaniem decyzji. Współpracuję w końcu ze specjalistami kontaktowych etapów produkcji (ilustratorzy, animatorzy) i to jest okazja, żeby czegoś się od nich nauczyć.

Jak radzisz sobie z przyjmowaniem krytyki i ocenianiem projektów innych?

Przy pierwszych filmach na pewno było to trudniejsze, co wynikało z lęku i braku doświadczenia. Z czasem zrozumiałem, że konfrontacja projektu, zwłaszcza na etapie realizacji może pomóc. Dostaję feedback i konkretne uwagi.

Jeśli założę sobie, że każda opinia jest pomocna, to krytyka jest niezwykle ważna. Nauczyłem się też kogo pytać o zdanie i jak formułować pytania. Przy każdym filmie autorskim staram się przygotować tzw. badania fokusowe, czyli przeprowadzić przedpremierę, podczas które wypuszczam anonimową ankietę dotyczącą filmu. Pytam w niej o odbiór filmu, jego interpretację i poziom zrozumienia.

Jakie umiejętności uważasz za kluczowe, aby poczuć się pewnym scenarzystą, reżyserem i animatorem?

Z jednej strony umiejętna analiza własnej twórczości i wykorzystywanych zabiegów, czy środków artystycznych, ale także zaufanie do własnej intuicji, która jest wynikiem doświadczenia. Z drugiej strony, niezwykle ważne jest zrozumienie własnych błędów i słuchanie krytyki.

Nie zapominajmy o poszukiwaniu nowych rozwiązań, eksperymentowaniu i byciu odważnym. Uważam, że dobra umiejętność obserwacji, pielęgnowanie wrażliwości i ciekawości, dobra organizacja pracy oraz odpowiedni balans między pracą intuicyjną a metodyczną są kluczowe. I jeszcze umiejętność odpuszczania i odpoczywania – bardzo ważne! 

Uczysz animacji, co uważasz obecnie za najważniejszą cechę na rynku pracy w branży kreatywnej? 

Elastyczność oraz zrozumienie swoich wad i zalet. Warto mieć wiele umiejętności na poziomie podstawowym, aby zrozumieć pracę innych w zespole, ale szukać własnej specjalizacji. Myślę też, że poznanie mechanizmów, które stoją za twórczym myśleniem, jest bardzo przydatne, bo bardzo łatwo w naszej branży o wypalenie, a zrozumienie tzw. psychologii twórczości może temu zapobiec. 

Co doradziłbyś początkującym animatorom, gdyby zapytaliby Cię jak budować swoje portfolio? 

Jeżeli animator chce zostać animatorem postaci, to jego portfolio powinno pokazywać umiejętności wyrażania emocji postaci poprzez mowę ciała, czyli tzw. body physics (jak wchodzą w interakcje, jak zmienia się ich twarz). Ważne jest też umiejętność opowiadania poprzez obraz: kadrowanie, kompozycja, ruch wewnątrzkadrowy itp. oraz świadomość, jakimi elementami plastycznymi można opowiadać historie i systematyczne budować portfolio, mając na uwadze te kwestie. 

Masz swoich ulubionych twórców? Za co ich cenisz? Możesz polecić animację, która pod jakimś względem wywarła na Tobie wrażenie? 

Oglądam sporo krótkich metraży i z pewnością mogę polecić Davida O’Reilly’ego np. jego Please say something. Jego filmy mają zadziorność, odwagę, świeżość. Nie odwołują się do starych mistrzów. To raczej poszukiwania w obrębie medium animacji, a jednocześnie przekaz jest komunikowany w sposób jasny i prosty.