Bisoñ Studio: „Droga była wyboista, ale doceniamy przejście na własną działalność” | Skvot – szkoła dla kreatywnych
SKVOT MAG

Bisoñ Studio: „Droga była wyboista, ale doceniamy przejście na własną działalność”

Duet z Bisoñ Studio, Agata i Przemo Bizoń opowiadają nam o początkach swojego studia projektowego.

Bisoñ Studio: „Droga była wyboista, ale doceniamy przejście na własną działalność”
card-photo

Roś Natalia

Dziennikarka SKVOT MAG

4 sierpnia, 2023 Artykuły

Bisoñ Studio pochodzą z Krakowa, chętnie tworzą brandingi, identyfikacje wizualne dla marek i odświeżają wizerunki firm. Bardzo dbają o to, żeby od samego początku skupić się na słuchaniu klientów i odpowiadaniu na ich potrzeby i oczekiwania. Przez lata pracy nauczyli się idealnie balansować satysfakcją, aby dotyczyła ona ich w tym samym stopniu, co klientów. A poprzeczkę potrafią postawić bardzo wysoko.

Jak wyglądały Wasze początki w projektowaniu graficznym?

Agata: Każde z nas pracowało zawodowo już na studiach, próbując połączyć trudy sesji na uczelni i wywiązania się ze zobowiązań przed klientem czy przełożonym. Przemo po pracy na etat „cofnął” się w mniemaniu biurokracji na staż do Studia Otwartego, co z naszej perspektywy było możliwością dużego progresu. 

Czy będąc na studiach wiedzieliście już, czym chcecie się w życiu zajmować? Jak po studiach wyglądała Wasza ścieżka rozwoju? 

A: Pamiętam, jak w trakcie studiów, na przedmiocie, który miał nas przygotować do pracy na rynku typu tworzenie ofert, wycenianie swojej pracy itp., prowadzący zapytał, kto z nas chciałby prowadzić własne studio. Byłam jedną z trzech osób na trzydzieści, która podniosła rękę. Miałam ogromną potrzebę mieć coś własnego i musiałam przekonywać Przema do słuszności tej decyzji. 

Projekt Bisoñ Studio dla kampanii Historie Słowem Tańczone

Jak pomysł na założenie własnego studia projektowego kiełkował w Waszych głowach? 

A: Kiedy skończyłam studia, a mój ówczesny pracodawca nie był w stanie zagwarantować mi sensownego zatrudnienia, doszłam do wniosku, że teraz albo nigdy. Przemo w tym samym czasie skończył już staż w Studiu Otwartym oraz odszedł z Parastudio, stając się freelancerem. Podjęłam decyzję o udziale w programie dofinansującym założenie działalności, co wiązało się z wypełnieniem góry papierologii. Cały proces był dość męczący i żmudny. Niemniej jednak po kilku miesiącach się udało.

Naszym pierwotnym pomysłem było połączenie sił w skrajnych dziedzinach i stworzenie multidyscyplinarnego zespołu oferującego swoimi klientom kompleksowe rozwiązania. Oboję skończyliśmy Wydział Form Przemysłowych na Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale różne kierunki ja – industrial design tzw. 3D, a Przemo grafikę, czyli 2D. Rynek bardzo szybko zweryfikował nasze założenia i wtedy przeformułowaliśmy naszą działalność w to, czym zajmujemy się dzisiaj. 

Projekt Bisoñ Studio dla marki Holistic Vanity

Jakie plusy i minusy pojawiły się przed założeniem działalności? Jak patrzycie na tę decyzję z perspektywy czasu? Czy Waszym zdaniem trudno jest prowadzić studio projektowe w Polsce? 

A: Przed rozpoczęciem działalności z pewnością minusem było znalezienie pracy w branży w Krakowie, co w erze pocovidowej brzmi dość absurdalnie, ale rzeczywiście tak było. Z perspektywy czasu utwierdzamy się tylko i wyłącznie w słuszności naszej decyzji. Droga była wyboista, ale doceniamy przejście na własną działalność. Uważamy, że prowadzenie firmy w Polsce jest dużym wyzwaniem. Nasz rząd z pewnością nie ułatwia nam sprawy, szczególnie w cięższych momentach typu epidemia czy inflacja. Nie są to najlepsze czasy dla przedsiębiorców.

Jak to, że jesteście zlokalizowani w Krakowie wpływa na bazę Waszych klientów i pozyskiwanie nowych? Czy lokalizacja biura ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie w branży kreatywnej? 

A: Kiedyś to, że byliśmy w Krakowie i mieliśmy biuro jako realny lokal, w którym możemy się spotkać z klientem, miało ogromne znaczenie. Teraz celowo rezygnujemy z przestrzeni otwartej dla klienta, ponieważ uważamy, że w dzisiejszych czasach nie jest to konieczne. Cały proces odbywa się zdalnie a klientów mamy z całego świata. Jeśli chodzi o Polskę, to klienci z Warszawy okazują się coraz liczniejszą grupą. 

Projekt Bisoñ Studio dla Fundacji Sztuki Polskiej ING

Tworzycie brandingi i identyfikacje wizualne dla marek. Jak ten proces przebiegał w momencie, gdy przyszło Wam stworzyć coś własnego pod swój brand?

A: Wciąż brakuje nam czasu, żeby dopieścić naszą stronę i ofertę. Z pewnością jest trochę prawdy w tym popularnym przysłowiu „szewc bez butów chodzi”, bo na projekty dla siebie wciąż brakuje nam czasu i przekładamy to na „kiedyśtam”. Gdy wymyślaliśmy nazwę, wierciłam Przemowi dziurę w brzuchu, żeby wykorzystać jego nazwisko (którego wcale wtedy nie planowałam zmieniać). Po jakimś czasie się udało i poszło już z górki. Zależało nam na totalnej prostocie z czymś charakterystycznym (i charakternym), stąd tylda nad N. Dodatkowo, nasi klienci bardzo różnie czytają nazwę naszego studia, więc tym zabiegiem chcieliśmy też tą przewrotność podkreślić i troszkę namieszać, a wręcz zmylić odbiorcę.

Jak długo funkcjonujecie na rynku? Czy mieliście zaplanowaną konkretną ścieżkę rozwoju firmy? Jak się miały plany do rzeczywistości? 

A: Rozpoczęliśmy działalność w 2018 roku i od tamtej pory zapominamy obchodzić swoje urodziny, które przypadają 3 kwietnia. Zawsze przypominamy sobie kilka dni po, że „to znów minął ten dzień”. 

Na każdym etapie zastanawiałam się, czego dokładnie chcę. Przemowi również zadawałam te pytania i weryfikowaliśmy swoje wizje. Na szczęście były spójne i zaczęliśmy od tego, że ja zajmuję się produktem, a Przemo grafiką. Okazało się, że to bez sensu. Teraz obydwoje zajmujemy się grafiką, ale to, jak finalnie wyglądają projekty zależy od Przema. Ja zajmuje się bardziej pracą koncepcyjną, kontaktem z klientem, ofertowaniem i nudną pracą papierkową. Również projektuje, ale nie mam śmiałości czegokolwiek wypuścić bez konsultacji i przejścia przez skaner Przema. 

Najpierw był więc zamysł multidyscyplinarnego zespołu, od którego odeszliśmy. Następnie obydwoje zajmowaliśmy się projektowaniem graficznym i tak już pozostało. W tak zwanym międzyczasie mieliśmy pomysł, że będziemy wielkim studiem jak Sagmeister & Walsh, z ogromnym, pięknie zaprojektowanym biurem w centrum Krakowa w cudownej, zabytkowej kamienicy i będziemy tam wpadać, doglądać pracowników i maszyna będzie non stop w ruchu.

Pierwszym krokiem do takiej realizacji było przyjęcie praktykantek – studentek w ramach zaliczenia na studiach a później stażystów. I właśnie ten krok zweryfikował nasze potrzeby i wycofaliśmy się szybko z decyzji o rozrastaniu. Podziwiamy wszystkich, którzy potrafią przekazywać wiedzę, mają do tego cierpliwość i jeszcze czas, żeby realizować swoje projekty. Następnie wynajęliśmy biuro w pięknej modernistycznej kamienicy, które nie powiem, cudownie nam się sprawdziło.

Jednak teraz po 2 latach, znów nasze potrzeby się zmieniły i totalnie nie potrzebujemy takiej przestrzeni do pracy. Po tylu latach wspólnej pracy wiemy (i ze sobą i z klientem), że najbardziej nam zależy na niezależności w pracy. Ta niezależność wynika również z miejsca i pory pracy i to chyba jest najważniejsze dla nas obecnie.

W jakim kierunku chcecie się rozwijać? Jakie umiejętności są Wam niezbędne, aby być konkurencyjnym na rynku? 

Zależy nam na tym, aby wypracować swój rozpoznawalny styl. Istotnym jest dla nas, aby klienci przychodzili do nas, widząc nasze projekty i mając świadomość tego, jak realizacja dla nich będzie mniej więcej wyglądała, jeżeli chodzi o estetykę. Dodatkowo myślę, że kwestia motion jest dla nas wyzwaniem. Próbujemy się w tym odnaleźć i rozwijać (a jak wiadomo, czasu jest mało przy dużej liczbie projektów).

Jak w Waszym przypadku wygląda pogodzenie własnego stylu z pracą w studio projektowym, gdzie jednak na co dzień realizujecie projekty dla konkretnych klientów, którzy mają konkretne potrzeby i wizje? 

Tutaj na szczęście sporo się zmieniło, od kiedy zaczęliśmy projektować w swoim studio. Nasze projekty wynikają z naszej estetyki i z tego, kim jesteśmy. Od jakiegoś czasu przychodzą do nas klienci, którym podobają się nasze realizacje i chcą coś zbliżonego, więc dużo prościej możemy sprostać tym wymaganiom, jak i sprawiają nam one dużo frajdy i satysfakcji. Mamy już doświadczenie i łatwiej rozmawia nam się z klientami, prościej jest nam wyartykułować nasze argumenty i wytłumaczyć co, dlaczego i jak jest zrobione. A klient w jakiś sposób traktuje nas jak przewodnika i po prostu nam ufa, co bardzo czujemy przy naszych współpracach.

Jakie wydarzenia, wykłady, konferencje są na Waszej liście w tym roku?

Blurby robią super robotę, chcemy też jechać do Torunia na GrafConf czy jakiś event Santa Grafika. Polecamy też Monocity Gallery.